Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program

Gdy patrzy się na opublikowane na YouTube video, na którym 100 tys. fanów bawi się razem z zespołem przy "Viking Death March", wiadomo że dzieją się rzeczy nieprzeciętne. Oto bohaterowie jednej z najbardziej spektakularnych karier ostatnich lat.
Po zmianie nazwy w 2001 roku, Kanadyjczycy szybko zdobyli gwiazdorską pozycję i dziś są siłą, z którą na tym odcinku rockowej sceny, na którym spotyka się określenia pokroju: post-hardcore, experimental rock, emo, czy też punk rock, liczyć musi się każdy.
"Billy Talent", krążek z 2003 roku, otworzył muzykom zza Oceanu drzwi europejskich festiwali. Charakterystyczny wokal Bena Kowalewicza, poruszająca wymowa "This is How it Goes", 3 x platyna w ojczyźnie zespołu. Narodziny nowej gwiazdy zostały oficjalnie ogłoszone.
Billy Talent nie zboczyli z drogi sukcesu. Za sprawą: "Billy Talent II", "III" oraz "Dead Silence" - krążka, który uciszył wątpiących w to, czy zespół będzie w stanie wciąż być na topie - oraz "Afraid of Heights" udowodnili, że nie trzeba nic więcej od czwórki utalentowanych muzyków.
Pożyczona z filmu "Hard Core Logo" nazwa przyniosła szczęście. Ale sukcesu nie byłoby, gdyby nie - nomen omen - talent i zdrowe relacje. - W tym zespole nie ma mowy o przerośniętym ego - mówi Kowalewicz. - Ważne jest, by każdego wysłuchać - dodaje gitarzysta Ian D'Sa. Wyrosły na takim fundamencie status topowej formacji, ma wszelkie predyspozycje ku temu, by okazać się czymś znacznie więcej niż fenomenem jednej tylko dekady.