Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program
Aaron Stainthorpe otwarcie przyznaje się do tego, że rzeczą, której nienawidzi najbardziej, jest występowanie na scenie, a przed konfrontacjami z publicznością zdarzało mu się wymiotować. W tym kontekście fakt, że biedak męczy się tak już od ponad ćwierćwiecza, powinien skłaniać do współczucia.
Ale czy wypada współczuć komuś, kto z My Dying Bride stworzył rzeczy epokowe? "Turn Loos The Swans" i "The Angel and the Dark River" to tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady. Czy współczucie to najlepsza opcja, gdy jesteś frontmanem kapeli, która cieszy się nieprzemijającym szacunkiem fanów - w tym także polskich?
Chyba nie. Bardziej na miejscu wydają się szacunek i uznanie. Szacunek za konsekwencję, bo każdy kolejny album - w tym ostatnie "For Lies I Sire", "A Map of All Our Failures" i "Feel The Misery"- to monolit porażający brytyjską klasą i uznanie zasług dla gatunku, który My Dying Bride współtworzyli u progu lat 90., razem z Paradise Lost i Anathemą.
Płaczliwy i emocjonalny śpiew wokalisty. Melancholijne dźwięki skrzypiec. Doom metalowy ciężar riffów. Epickie kompozycje. My Dying Bride wykuli sobie własną niszę, w której ciężar i agresja spotykają się z pięknem i bezgranicznym smutkiem. Brytyjczycy wciąż powoli kroczą na czele doomowego konduktu. EMP dołącza do żałobnej procesji. Doom What Thou Wilt!