Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program
Kategorie
Buńczuczny - pożyczony z albumu Marduk - szyld obrali sobie Niemcy zainspirowani dokonaniami m.in.: At The Gates i Bolt Thrower.
Miks melodic death metalu z elementami metalcore i hard core okazał się na tyle odświeżający, że Heaven Shall Burn z miejsca awansowali do grona najciekawszych nowych formacji łączących ciężką muzykę z ważkim, społecznym przekazem.
Niemcy nie boją się trudnych tematów. Najlepszy dowód to obecność na ich płytach utworów takich, jak: "Armia" - poświęconego Powstaniu Warszawskiemu, "Combat" - o losie dzieci-żołnierzy czy "The Drowned And The Saved" - zainspirowanego książką-świadectwem więźnia Auschwitz.
Wypełnione potężnie brzmiącym metalem albumy: "Whatever It May Take", "AntiGone", "Deaf To Our Prayers" zdecydowanie umocniły pozycję Mike'a Weicherta i jego pełnych energii kolegów. A wyjątkowo energetyczne koncerty pozwoliły zespołowi zyskać liczne grono oddanych fanów.
Niemcy wiele razy odwiedzałli nasz kraj. A w 2011 r. HSB wystąpili na Przystanku Woodstock. W sumie zespół zagrał już ponad 500 koncertów. A zapis tego jubileuszowego znalazł się na bonusowym CD dołączonym do albumu "Veto".
Fani HSB wiedzą, że zawsze mogą liczyć na najwyższej jakości show. Nie inaczej jest z albumami studyjnymi. Dowody? Proszę bardzo, mnóstwo ich na "The Wanderer".