Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program
Ciężkie, 16-tonowe riffy, gęsty, apokaliptyczny rytm dwóch stóp, agresywny wokal, urodzonego na Kubie Ala Jougensena - oto Ministry. Zespół, który na każdym kolejnym albumie pokazywał, jak użytecznym orężem w walce z: głupotą, chciwością i zaślepieniem może być soniczny, metalowo-industrialny atak.
Mimo licznych zmian w składzie, Ministry wciąż podnosili sobie poprzeczkę. "Psalm 69", "Filth Pig", "Rio Grande Blood" i "The Last Sucker" - lista albumów, na których Amerykanie udowadniali, że mało kto, może się z nimi równać pod względem natężenia bezdusznej mocy, jest długa.
Teksty Jourgensena, w których obrywało się: politykom, mediom i kapitalistom, zawsze miały jeden wspólny mianownik: gniew. To one razem z podszystym elektroniką brzmieniem i ponura atmosferą, przesądzały o wyjątkowości zespołu z Chicago.
Odpalcie "NWO", "Jesus Built My Hotrod", "LiesLiesLies" czy "Just One Fix" i poczujcie huraganową siłę, z jaką Ministry rozprawia się z establishmentem i mainstreamem. Mało kto, jest w tym równie skuteczny.