Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program
Muzycy Pearl Jam angażują się m.in. w kampanie na rzecz prawa do aborcji i ochrony środowiska. Nie stronią od jednoznacznych deklaracji. Robią wiele więcej niż tylko nagrywają kolejne albumy.
A mogło być zupełnie inaczej. Bo gdy nagrywa się taki debiut jak "Ten", łatwo o hedonistyczne zanurzenie się w sukcesie. Album-sztandar flanelowej rewolucji grunge sprzedał się bowiem w USA lepiej niż "Nevermind".
To w dużej mierze zasługa Eddiego Veddera, który wyśpiewał na "Ten" wszystkie odcienie depresji i samotności. Towarzyszyła mu muzyka naznaczona dziedzictwem stadionowego hard rocka, a jednocześnie definiująca nowy wymiar rockowej alternatywy. Hymn pokolenia "Alive", wstrząsający "Jeremy" i "Even Flow" nie schodziły z anteny MTV.
Gdy ukazał się drugi album "Vs.", który miał jedno z najlepszych otwarć - w pierwszym tygodniu sprzedało się 950 tys. egzemplarzy - Pearl Jam pokazali, że nie dadzą się wtłoczyć w tryby szołbizu. Zrezygnowali z klipów i udzielili zaledwie kilku wywiadów. Nie przeszkodziło to w sprzedaży 6 mln sztuk krążka.
Karierze zespołu nie zaszkodziły ani batalia z biletowym potentatem Ticketmaster, ani tragedia na festiwalu Roskilde, gdy podczas koncertu grupy 9 fanów zostało zdepatnych przez napierający tłum. I choć kolejne krążki przyjmowane były różnie, Vedder, Ament, Gossard, McCreedy i Cameron cały czas są gwarantami muzyki na najwyższym poziomie. Takiej jak ta z "Lighning Bolt".
Splecione dłonie muzyków z okładki debiutu symbolizowały jedność. Jedność, która zaowocowała piękną karierą jednej z najważniejszych amerykańskich formacji rockowych.