Klikając "Zgadzam się" zgadzasz się na używanie przez nas plików cookie na naszej stronie internetowej, w mediach społecznościowych i na stronach naszych partnerów w celu doskonalenia i personalizacji naszego sklepu oraz dla celów analitycznych i marketingowych. Możesz także wybrać opcję Nie zgadzam się - w tym wypadku używać będziemy jedynie niezbędnych plików cookie. Klikając "Wskaż ustawienia" możesz ustawić swoje preferencje dotyczące plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie i wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie na stronie: Polityka dotycząca plików „cookie”. Więcej informacji znajdziesz na stronie: Polityka prywatności
Przy pomocy tego narzędzia możesz wybrać i wyłączyć narzędzia śledzące i analityczne używane na tej stronie.
Twoja przegladarka nie akceptuje plików cookie.
Włącz tę funkcję lub sprawdź, czy nie jest blokowana przez inny program

Dla wielu Faith No More = Mike Patton. I coś w tym jest. Bo odkąd charyzmatyczny frontman pojawił się w zespole - a miało to miejsce przed nagraniem przełomowego krążka "The Real Thing" - formacja szturmem wdarła się na rockowy szczyt. A jej nazwę - w odpowiedzi na pytania o swoich ulubionych artystów - wymieniali członkowie m.in.: Guns N' Roses, Alice In Chains i Metalliki.
Ale czy mogło być inaczej, skoro obdarzony obłędnymi możliwościami wokalnymi Patton (jeżeli zastanawialiście się, jak powstały odgłosy potworów z filmu "I Am Legend", to jesteście w domu) to wulkan energii.
Być może to zasługa kofeiny. Jedynego narkotyku, do którego używania przyznał się muzyk.
Wspierana singlowym "Epic" druga w dyskografii i pierwsza nagrana z Pattonem płyta odniosła duży sukces i zapewniła Faith No More pozycję jednej z najbardziej oryginalnych formacji w rockowym światku.
Formacji chadzającej własnymi, nieutartymi ścieżkami i nie bojącej się sięgać po rozwiązania, które innym nie przyszłyby nawet do głowy. Tak, jak wtedy, gdy zdecydowano, że to utwór z repertuaru The Commodores ("Easy") będzie promować album "Angel Dust".
Przy próbach zdefiniowania fenomenu Faith No More krytycy muzyczni połamali niejedno pióro. A określenia typu "szalone arcydzieło" i "enigmatyczny, sarkastyczny, prowokujący i zjadliwy" pojawiały się przy opisach kolejnych krążków "King For A Day... Fool For A Lifetime" i "Album of the Year".
W 1998 roku wydawało się, że historia zespołu dobiegła końca. Ale koncerty zagrane w ramach trasy "The Second Coming Tour" (2009-2012) - grupa dwa razy wystąpiła w Polsce - dały nadzieję, że Patton nie wywrzeszczał jeszcze ostatniej nuty, a jego koledzy nie zagrali jeszcze ostatniej pokręconej figury rytmicznej pod szyldem Faith No More. Nadzieję, która zmaterializowała się w postaci "Sol Invictus"